Kiedy mierzysz kilkanaście białych sukien i nagle na widok jednej z nich mocniej bije ci serce to wiesz, że to właśnie ta.
Kiedy ją zakładasz i czujesz się jak księżniczka, Wiesz, że jest już dobrze.
Ale, gdy mamy we wzruszenia nie mogą mówić, a przyszły mąż patrzy na ciebie z zachwytem - to już jest czad :)
Z bólem serca sprzedam wyjątkową suknię ślubną z salonu Amy Love. To model Naya z kolekcji 2018. Ale żal, by takie cudo wisiało w szafie, gdy może jeszcze cieszyć oczy.
Naya to długa śnieżnobiała, koronkowa suknia. O dziwo z trenem, o którym nie marzyłam, a w którym zakochałam od razu. Suknia ma delikatny dekolt w łódeczkę. Koronka nie uciska ramion i nie przesuwa się, bo jest podklejona silikonem. Rozmiar 38 na 173 cm
wzrostu (+4 cm obcas) – śmiało można ją bez problemu skrócić.
Suknia jest dopasowana, dzięki temu pięknie podkreśla figurę. Nie, nie jest za ciasna. I nie czujesz się w niej jakby zaraz coś miało pęknąć. Wręcz przeciwnie – czujesz się swobodnie i lekko. I to jest największa jej zaleta.
Do tego ta hipnotyzująca koronka. Nigdzie indziej takiej nie widziałam. Jest w niej to „coś”.
Suknia jest idealna na ślub kościelny – bo jest delikatna i subtelna. Bielizna nie prześwituje. Dekolt jest delikatny, a plecy idealnie skrojone w łódeczkę. Marynarka, bolerko? Niepotrzebne, bo na ramiona delikatnie nachodzi koronka. Tren wspaniale się prezentował.
Na weselu suknia też się sprawdziła. Jej największą zaletą jest to, że jest lekka jak piórko. Świetnie mi się w niej tańczyło. Bez problemu też się w niej chodziło – wbrew pozorom to nie jest takie oczywiste.
Cena z salonu: 3 300 zł. Za ile chce ją sprzedać? 1300 zł :)
Gratis długi welon wpinany na grzebyk.